Powrót po nieobecności
Czas coś zamieścić na blogu. Trochę zaniedbałem go i nic nie wrzucałem. Szczerze mówiąc to nie bardzo było o czym pisać, za wyjątkiem tego, że od miesiąca mieszkamy w naszej chatce. O samej przeprowadzce książki można by pisać. Trudny to czas, wręcz koszmarny. Zajęła nam około dwóch tygodni. Wszystko przewieźliśmy sami, czyli ja i moja małżonka. Dobrze, że samochód mamy pojemny. Przydała się także przyczepka. Większe meble rozbierałem, a następnie składałem po przewiezieniu. Tak by były lżejsze do noszenia i łatwiejsze do przewiezienia. Po przewiezieniu wszystkiego i ustawieniu przyszedł czas na odpoczynek. Przez pierwszych parę dni czuliśmy się jak podczas urlopu, jak na wczasach i to na Mazurach. Kawa, gril, śpiew ptaków, cisza, której w mieście tak brakowało, brak hałasów dochodzących z innych mieszkań, ciemnica nocą i jeszcze takie tam, co każdy odczuwa po przeprowadzce. Na razie większych inwestycji nie realizujemy. Brak kasy. Można by sprzedać mieszkanie i wykończyć dom, ale teraz nie czas na sprzedaż. Mam też chcętnych na kupno garażu, jednak na razie wolałbym go wynająć. Póki co trzymam w nim łódkę. Trzeba czekać. Mamy zamiar wynająć też mieszkanie. Nie będzie puste, odpadną opłaty, a i parę groszy wpadnie. W domu i przy domu robimy to co nie jest kosztowne. Żona dłubie w ziemi, sadzi roślinki, pielęgnuje trawę i zajmuje się przydomowym ogródkiem.
Wygląda super ale za kilka lat będzie jeszcze bardziej super.
Ja zająłem się robieniem półek w blaszaku i kojca na węgiel oraz półek w piwnicy. Gdzieś trzeba upchnąć to co uzbieraliśmy przez lata. Dobrze, że zdecydowaliśmy się na piwnicę. Teraz mamy tego dowód. Garażu nie trzeba zagracać i można używać go zgodnie z przenaczeniem. Doprowadiłem też kabel do bramki. Położyłem go w peszelku, by go nie uszkodzić przez przypadek. Mam zamiar założyć domofon z dzwonkiem.
Na fotce mój najwierniejszy przyjaciel. Nie opuszcza mnie ani na chwilę. Chodzi za mną przez całe dnie. Cały czas ma mnie na oku. To ciekawe, że pies zawsze kogoś traktuje nieco inaczej niż pozostałych. Biedaczka została kaleką. Podczas zabawy pozrywała sobie ścięgna w kolanie tylnej prawej nogi. Niestety "weteryniarze" nie są w stanie jej pomóc. Zostają jedynie leki. Ponoć nie boli ją ta noga. Ma jednak problem z chodzeniem. Ta noga już nie jest tak sprawna jak pozostałe.
Zrobiłem również schody przed frontowym wejściem.
To przymiarki a poniżej już wykonanie końcowe.
Jeszcze zamierzam położyć jakieś płytki na ścianie przy schodach ale to dopiero wtedy, gdy będę obrabiał cokół.
Na koniec podzielę się moimi wrażeniami z wczorajszego dnia. Mianowicie w związku z przeprowadzką postanowiliśmy się przemeldować. Z dowodami poszło w zasadzie gładko. Pani w urzędzie przyjęła wnioski i po kilku tygodniowym oczekiwaniu otrzymaliśmy nowe dowody osobiste. To było jeszcze przed wczorajszym dniem. Skoro mamy dowody osobiste postanowiliśmy załatwić resztę formalości związaną z wymianą dokumentów. Skoro mam prawo jazdy, zgodnie z przepisem mówiącym, że w ciągu 30 dni muszę powiadomić organ wydający ten dokument o zmianie miejsca zamieszkania postanowiłem wywiązać się z obowiązku. Udałem się do wydziału komunikacji. Tu kelejeczka, na szczęście tylko kilka osób. Trzeba odstać swoje. Siedzę na korytarzu, czytam to co pokazuje się na ekranie telewizora wiszącego na ścianie i nie mogę się nadziwić jak to urzędy pomagają ineteresantom. Jak to wszystko super zorganiozowano. Obok reklamy wyświetlany jest aktualny czas. Sekundy zmieniają się, jedna po drugiej. Po chwili dochodzę do wniosku, że coś z tym czasem jest nie tak. Patrze na komórkę a tam 14.30. Zegar na ścianie pokazuje 13.40. Chyba czas się cofa oczekując w kolejce. To wielke ułatwinie dla oczekujących. Chociaż czasu się nie traci a wręcz zyskuje. Wymiana, bagatela, tylko 100 zł 50 gr. Za parę tygodni będę miał śliczne, nowiusieńkie i drogie prawo jazdy. Myślę sobie jestem w WK, więc i z dowodami rejestracyjnymi załatwię, tam też jest adres zamieszkania. Tu wydatek siedemdziesiąt parę złotych za sztukę. Zdzierstwo, niestety trzeba płacić. Ciekaw jestem co kosztuje tak dużo. A tak w ogóle, to po co ten adres w prawie jazdy i tych dowodach. Jest pesel, imię i nazwisko, więc osobę można zidentyfikować. Te informacje są w dowodzie osobistym. Po co jeszcze adres, jest w dowodzie. Po coś go wydano. Między innymi w celu określenia miejsca zameldowania. Dochodzę do wniosku, że chyba chodzi o wyrwanie kasy od obywatela. Przy każdej wymianie musi bulić. Udałem się do kasy urzędu i tu skucha, pani mi mówi, że kartą nie można płacić. Myślę, może przelewem. Też nie. Może telefonem, też nie, tylko gotówka. Leć w miasto i szukaj najbliższego bankomatu. To się nazywa przyjazne państwo. W byle jakim sklepiku wprowadzano nowoczesne technologie, a w urzędach niestety nie. Ciekawe co na to Ministerswo Cyfryzacji. Chyba tym głównie powinno się zajmować. Bądźmy jednak optymistami, może kiedyś będzie lepiej. Tyle na dziś.