Zabawa w kolorki
Tak więc mamy pomalowany parter. Malowanie kolorowymi farbami zajęło nam (ja i małżonka) trzy dni, nie biorąc pod uwagę malowania białą farbą, która stanowi podkład dla koloru. Najtrudniej było z wyborem. Wbrew pozorom to chyba najtrudniejszy etap malowania, ale jakoś poszło. Było w tym także trochę przypadku. I tak w pokoju gościnnym (w projekcie gabiniecie) jest kolor o nazwie szept lasu. Dla mnie to jasna zieleń, taki tam zielony z domieszką żółtego.
W rzeczywistości trochę inaczej wygląda, jest bardziej soczysty.
W przedpokoju i wiatrołapie, kolor o nazwie wonny świt.
W kuchni poranna radość.
Fajnie brzmią te nazwy kolorów.
Jeszcze jedna fotka, bo ciężko oddać prawdziwość koloru.
Puste miejsce zarezerwowane dla płytek. Już kupione, leżą w kartonie. Tak wyglądają wraz z dekorami.
W salonie ściany pomalowane kolorem jesień kamionkowa.
Jescze nie zerwane taśmy przy suficie.
Obudowę kominka, ściankę odzielającą kuchnię od salonu oraz wykusz pomalowaliśmy kolorem o nazwie jesień korzenna.
Białe wnęki będą pomalowane tą samą farbą co ściany salonu. Ale to za kilka dni. Dolną wnękę wyłożę płytkami. Docelowo kominek będzie czymś oklejony (jeszcze nie zapadała decyzja, więc pomolowaliśmy całą ściankę).
Zostało zamocować blat na ściance (jeszcze go nie ma i nie wiem jaki będzie, na razie to temat otwarty).
Tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Jutro zaczynam montować ponownie grzejniki. Zaczniemy palić w piecu. Będzie cieplej, a i kominek odpocznie. Potem podłogi.