Postęp prac
Strasznie dziś wiało. Zimno jak diabli. Wiatr tak mnie wysmagał, że jeszcze teraz - a minęło parę godzin od momentu, gdy wróciłem z budowy - szumi mi w uszach, policzki mam czerwone i piekące. Dobrze, że ktoś czapkę wymyślił. Ale udało się co nieco zrobić. Po pierwsze - zamontowałem parapyty, które powyginał kolega.
Będą blaszane. Kolor brązowy, taki jak obróbki blacharskie dachu. Kleiłem je na piankę. Zostały do wygięcia jeszcze trzy. Sorry - cztery. Paski blachy mam już wycięte. Mały problem jest z ich wygięciem. Kolega ma giętarkę, na której można wyginać elementy do długości 130 cm. Trzeba więc poszukać kogoś kto je wygnie. Muszę jeszcze obrobić boki parapetów, ale to dopiero gdy pianka zaschnie. To w najbliższym czasie.
Po drugie - zakończyliśmy montaż wyłazów dachowych. Zrobiło się jasno na piętrze i będzie tak do czasu połozenia desek na jętkach stanowiących podłogę stryszku.
A tak to wygląda od zewnątrz.
Od przodu budynku - to małe okienko za kominem, to wyłaz.
A tak od tyłu budynku.
Zwróćcie uwagę na to, że gąsiory też są poukładane.
No i co mnie cieszy, udało się zaciągnąć siatką część jednego ze szczytów.
To tyle jak na razie. Jutro, oby pogoda dopisała, dalszy ciąg nakładania kleju i siatki.