Niechciani mieszkańcy naszego domu.
W ostatnim czasie przy domu zauważyłem kawałki wełny i kulki styropianu leżące na ziemi. Poczatkowo myślałem, że styropian pochodzi od sąsiadów, którzy częściowo ocieplali swój nowo postawiony dom. Wełny nie było dużo, takie tam małe skrawki. Sąsiad z naprzeciwko mówił mi jakiś czas temu, że ma zamiar kupić wełnę Pink, którą my także mamy. Myśłałem więc, że to od niego wiatr przynióśł. Jednak kilka dni późniejj zmieniłem zdanie i doszedłem do wniosku, że kulki styropianowe i wełna pochodzą z naszego domu. Siedząc na ławce przed domem, zauważliśmy z żoną, że małe ptaki wlatują pomiędzy dach a ścianę. Wydłubują styropian i wyciągają wełnę. Musiałem coś z tym zrobić. Postanowiłem przybić podbitkę. Jako że chcemy by krokwie były widoczne, zrobiłem ją pomiędzy krokwiami.
Przydało się rusztowanie, które wcześniej zakupiłem.
Tu widać szczelinę wentylacyjną pomiędzy pokryciem dachu a ścianą i styropianem. Tą drogą ptaki dostawały się do środka. Obok przymocowane listwy boazeryjne uprzednio zaimpregnowane. Impegnają i malowaniem zajęłą się żona. Poniżej jak to wyszło na gotowo.
Pomiędzy krokwiami, w listwie boazerynej mam zamiar wywiercić otwory i wstawić małe okrągłe kratki wentylacyjne. Widziałem takie w mrówce. Mają średnicę około pięciu centymetrów.
Przy okazji obrobiłem okno w lukarnie. Jakoś wcześniej nie miałem czasu tego zrobić. Planowałem na wiosnę przyszłego roku zająć się elewacją. Nieco się plany zmieniły przez ptaszki.
Trochę zachodu było z podbitką przy lukarnie. Na fotce jeszcze jej nie widać. Dojście kiepskie, szczególnie w miejscu łączenia z dachem. Ale udało się. Przy okazji trochę się okaleczyłem. Wkręcając wkrętarką wkręty, wbiłem sobie końcuwkę do wkręcania w paleć przebijając i odrywając prawie połowę paznokcia. Ból niesamowity. Teraz trzeba czekać na odrośnięcie.