Trochę o tynkowaniu
Od tygodnia zajmuję się tynkowaniem kuchni i salonu w naszym domu. Muszę przyznać, że idzie całkiem dobrze. A jak mi to wychodzi oceńcie sami. Mój kierownik budowy określił to co do tej pory zrobiłem mówiąc, że nie jeden fachowiec by się nie powstydził. Oto fotki, trochę nie wyraźne, robiłem je komórką. Widoczne na ścianach jaśniejsze linie to ślad po listwach dylatacyjnych.
To wykusz. Kabelki ułoży się równo po zakończeniu tynkowania a przed wylaniem posadzki.
A to ścianka odzielająca kuchnę od salonu. Tu w zacieraniu pomagała mi żona. Już załapała o co chodzi. Chyba będzie wsparcie z jej strony przy tynkowaniu kolejnych ścian. Tylko nie myślcie, że ją zmuszam do tej pracy. Sama się zadeklarowała. Przyznam, że to cieszy. Będzie szybciej. A każdy kto już zacierał tynki wie ile czasu pochłania ta praca jeśli się chce zrobić to dobrze czyli równo. Grunt to dobre poziomice i długie łaty.
I z drugiej strony.
Do obróbki narożników wykorzystuję profile do regipsów. Są równe i łatwo je mocować do ścian.
Przy okazji odkryłem (to co pewnie wie każdy tynkarz), że listwy dylatacyjne można po otynkowaniu ścian zdemontować a ślad po nich zatrzeć.
Tak to wygląda po oderwaniu listew.
A tak po zatarciu.
Zostało mi otynkować dwie ścianki i komin. A potem najgorsze - obróbka glifów. Szkoda, że nie mam kogoś, kto by mi pokazał jak to się robi. Muszę improwizować. W pokoju i garażu wyszło dobrze. Nie wiem tylko czy sposób w jaki to robię jest prawidłowy.
Po zakończeniu salonu i kuchni przejdę do przedpokoju. Tam powinno pójść szybciej. Wiecej otworów niż ścian.