Dawno nic nie umieściłem na blogu, więc dziś nadrabiam. Przyznam, że nie bardzo chciało mi pisać. Tak przyzwyczaiłem się do laptopa, że gdy padł jakoś nie mogłem przestawić się na komputer stacjonarny. Co prawda córka dała mi swojego notebooka, jednak to nie to samo. Klawiatura jakaś mała. Ekran też niewielki. Porażka. Może trzeba czasu by się na takie cacko przestawić. Teraz, gdy laptop naprawiony, mogę znowu zamieszczać wpisy.
Ale do rzeczy. Od poczynań opisanych w ostatnim poście niewiele zmieniło się na budowie. Udało mi się zaszpachlować wszystkie połączenia płyt gipsowo-koratonowych na parterze. Nieco zmieniły się plany związane ze ścianką pomiędzy kuchnią a salonem. Miało nie być światełek pomiędzy tymi pomieszczeniami, jednak z uwagi na fakt, że kobieta zmienną jest, musiałem trochę pokuć w ścianie i przeciągnąć kabelki.
Tak to wyglądało. Wykułem i wyjąłem puszkę pojedyńczą, na jej miejsce wstawiłem puszkę podwójną. Dotychczas miał być podwójny włącznik na żyrandol w kuchni więc zasadnym jest dodanie drugiego włącznika na światełka.
No i wstawione.
Z drugiej strony ściany wykułem bruzdę na kabelek, który rozciągnąłem w zabudowie pod sufitem. Następnie kabel w bruździe otynkowałem. Wszystko ładnie obrobiłem gipsem i tak wyszło na gotowo. Będą trzy światełka w zabudowie.
Jeszcze ostateczne szlifowanie. Doszedłem jednak do wniosku, że zostawię to na później. Najpierw położę kafelki na ściany w spiżarni, kuchni, łazience i kotłowni. Nie chcę aby ściany mocno się zakurzyły.
W Mrówce zakupiliśmy trzy obudowy, lampki ledowe i oprawki żarówek na 230V do "nowego" oświetlenia.
W ostatnią sobotę przygotowałem ściany w spiżarni do położenia glazury. Ściany w pomieszczeniach gdzie mają być kafelki nie są tynkowane. Na gołe ściany nanoszę jedynie warstwę unigruntu by przyczepialność była lepsza. Miałem zamiar mazać ławkowcem, wpadłem jednak na pomysł, że szybciej i lepiej będzie położyć warstwę natryskowo. początkowo próbowałem zbiorniczkiem z pompką, patent okazał się niezbyt wydajny.
Wpadłem na pomysł by wykorzystać sprężarkę i pistolet. Pistoletem na sprężone powietrze położyłem warstwę unigruntu. Dobry patent, na pewno lepszy niż smaganie pęzlem ścian. Dziś zająłem się klejeniem kafelków. Zrobiłem jedną ścianę. Gdyby nie to, że musiałem jechać po żonę, może zrobiłbym i drugą. Nadrobię jutro.
Tu wyciąłem otwór wentylacyjny w spiżarni.
No i cała ściana.
Na koniec mój patent na podłączenie węża do zbiornika na wodę.